Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy graczom nie można wyciąć małego numeru przerabiając lekko ich postacie bez ich wiedzy? Co takiego można zrobić? Jako, że większa część moich sesji to świat Neuroshimy na nim się skupię. Czy można więc graczom wrzucić w czaszkę jakiś wszczep? Czy nie jest to "świętokradztwo"?
W tym wypadku przychodzi mi do głowy zasada TMK "gramy w otwarte karty" o której często wspomina. Fajna zasada - nie powiem - bo nikt nie czuje się oszukany, ale z drugiej strony? Nie ma niespodzianek, wybuchów ani efektów specjalnych.
A co z uszkodzeniami stałymi? Jak bardzo można poharatać postać gracza? Urwać nogę, wydłubać oko, spalić twarz? Gdzie jest granica? Jak daleko można się posunąć?
Pierwsza odpowiedź która mi się nasuwa to świat: w NSce myślę, że bohaterowie muszą być przygotowani na takie wydarzenia i niestety trudno im zapobiec (trudniej niż w świecie magicznym jak D&D gdzie można taką nogę sobie wyczarować). Po drugie w światach jak Młotek czy NSka każda rana - im dziwniejsza i głębsza to jak trofeum. Każda rana przecież opowiada historię, a jeśli żyjesz znaczy, że Ty jesteś ten silny.
Więc rany mają "wady" i "zalety", dzięki których ingerencja w postać jest jakoś zrozumiała.
Co dalej - czy można wchodzić w głowę postaci gracza? Mówić mu co odczuł, jak uważa, czy MG powinien tylko stać obok i opowiadać co widzi? Gdzie leży nieprzekraczalna granica? Jak bardzo postać gracza jest gracza a nie wspólna?
Póki co nie udało mi się znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania, ale ciekaw jestem waszych zdań.
To oczywiste. Jako gracz odczuwam radochę z wszystkich brzydkich ran, ale tylko do momentu, gdy pod koniec - pewnie już bardziej jako ochłap mięsa - wstanę i skopię wszystkim dupy (w uproszczeniu).
OdpowiedzUsuńBadanie granic wytrzymałości. Ale niekoniecznie ich przekraczanie.
Wsadzenie postaci do głowy jakiegoś robactwa to nie jest świętokradztwo. To osobisty powód dla bohatera, by rozwiązać sprawę i uratować własne życie.
Popieram przedmówcę.
OdpowiedzUsuńA wejść do głowy gracza można na kilka sposobów. Opętać go czymś, zarazić itp. I to już nie będzie bezpośrednia ingerencja mistrza gry.
Kiedyś w dobrym ( moim zdaniem ) serialu usłyszałem "ten wie gdzie leży granica kto ją o krok przekroczy". Do dnia dzisiejszego nie jestem typem MG, który lubi przekraczać tę granicę i właśnie dlatego się nad tym zastanawiałem. W końcu jeden z "wielkich" RPG pisze o tym by grać twardo i im trudniej graczom tym im w teorii lepiej.
OdpowiedzUsuńA Marcinie dzięki za opętania - kapitalny pomysły! - jednak sprawdzi się w światach magicznych lub półmagicznych. W NSce czy Cyberze taki wątek to problem...
Nie mam niestety doświadczenia z Neuroshimą ani z Cyberem więc niewiele mogę podpowiedzieć. Może narkotyk wypuszczony przez Molocha? Albo coś w tym guście.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł ;)
OdpowiedzUsuńCzyli następny miły wątek do wykorzystania narkotyków. Problem tylko z nimi jest taki, że gracze ich sami nie biorą - a jeśli im wstrzykniesz to się obrażą
Chodziło mi raczej o coś w rodzaju broni biologicznej, czyli czegoś, czego nie zażywa się dobrowolnie. Nie wiem tylko, czy istnieje taka możliwość w świecie Neuroshimy.
OdpowiedzUsuńIstnieje, ja proponuje po przegranej walce z maszynami nie zabijać bohaterów graczy, ale po oberwaniu tych dwóch ciężkich ranek, albo krytyka, pozbawić ich przytomności. Walczyli z robotem w południe, budzą się gdy słońce już zachodzi... Każdy ma ślady ukuć, w pobliżu daj dla niepoznaki jakieś wysysacze (podr1.5 str 405), zabierz im na 12h po pięć punktów współczynników (działanie Ctholiny wysysaczy), może "cudownie" zabierz im ciężką ranę, by dać im do myślenia? A później... To już Twój pomysł Mistrzu Gry, może postępująca mutacja? Może dostaną jakieś moce?
OdpowiedzUsuńCo do oderwanych kończyn, może cyborgizacje? Dopiero czytam podręcznik, ale ponoć są w NS. ;)
Powyższy komentarz jest mój ;)
OdpowiedzUsuń